Policja szuka oprawcy zwierząt
Policja szuka oprawcy zwierząt
Funkcjonariusze komisariatu ze Sławkowa cały czas prowadzą czynności, których celem jest ujęcie sprawcy strzelającego z broni śrutowej do zwierząt. Na początku sierpnia postrzelona została domowa kotka. Śrut przedziurawił jej jelito. Mimo wysiłków weterynarza, zwierzęcia nie udało się uratować.
Wszystko wydarzyło się w biały dzień, w okolicach ulicy Piekarskiej. – Mimi była dla nas jak członek rodziny. Była bardzo spokojna i przyjaźnie usposobiona. To niepojęte, że ktoś może wpaść na tak chory pomysł, by zrobić sobie rozrywkę ze strzelania do zwierząt. Mimi zdołała jeszcze doczołgać się do domu. Mimo natychmiastowej pomocy weterynarza, niestety nie udało się jej uratować. Szczególnie mocno przeżywa to moja kilkuletnia córka, dla której to ogromna trauma – opowiada Martyna Kucharek, właścicielka zastrzelonej kotki.
Policjanci mówią jasno – to oczywisty przykład znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad zwierzętami. – Funkcjonariusze ze Sławkowa cały czas prowadzą intensywne czynności, które mają doprowadzić do ustalenia sprawcy. Zabezpieczone są ślady. Czyn taki zagrożony jest karą nawet trzech lat więzienia – informuje podkom. Paweł Łotocki, oficer prasowy powiatowej komendy policji w Będzinie. Wiadomo już, że zwierzę poruszało się zwykle w bliskiej okolicy. To zawęża krąg poszukiwań. Policjanci ze Sławkowa apelują, by tego typu przypadki zgłaszać natychmiast, bo to znacznie ułatwia prowadzenie czynności i zwiększa szanse na schwytanie oprawcy.
Wzburzenia nie kryje też weterynarz Marek Olszewski, właściciel gabinetu „Pan Łapa”, do którego trafiła postrzelona kotka. – W Sławkowie z takim przypadkiem spotkałem się po raz pierwszy. Kotkę przywieziono do mnie w złym stanie, była bardzo osłabiona. Z rany wlotowej ciekła krew. Podczas operacji okazało się, że śrut przeszył pętle jelit przynajmniej w dziesięciu miejscach. Zwierzę bez wątpienia ogromnie cierpiało. W takich sytuacjach dochodzi do wycieku treści jelitowej i błyskawicznie rozwijającego się zapalenia otrzewnej. Jedyne, co można było zrobić, to te cierpienia skrócić – opowiada Marek Olszewski. - W tego typu sytuacjach, poza samą lokalizacją postrzału, kluczowe znaczenie ma również czas. Zwierzę natychmiast powinno trafić do lekarza weterynarii. Jeśli obrażenia nie są tak duże, jak w tym przypadku i nie nastąpiło również na przykład uszkodzenie dużego naczynia krwionośnego, jesteśmy w stanie skutecznie pomóc – dodaje.
Właścicielka Mimi ma nadzieję, że nagłośnienie tej historii będzie przestrogą dla posiadaczy psów i kotów, ale także ostrzeżeniem dla znęcających się nad zwierzętami sprawców tego typu czynów. – W małym środowisku tak naprawdę nikt nie pozostaje do końca anonimowy. O tym sprawca chyba zapomniał – mówi Martyna Kucharek.